Dwa polskie duety wciąż na placu boju w World Tour Warsaw 2018

Dwa polskie duety wciąż na placu boju w World Tour Warsaw 2018.

Tylko dwie polskie pary pozostały w grze w czterogwiazdkowym turnieju World Tour w Warszawie. Mogą trafić na siebie w ćwierćfinale zmagań!

Grzegorz Fijałek i Michał Bryl oraz Piotr Kantor i Bartosz Łosiak w sobotę rano powalczą w drugiej rundzie turnieju rozgrywanego na obiektach Monta Beach Volley Club. Na placu boju pozostali już jako jedyni z reprezentantów Polski, bo po piątkowych meczach ze zmaganiami pożegnała się czwórka duetów.

Jagoda Gruszczyńska i Aleksandra Gromadowska oraz Kacper Kujawiak i Maciej Rudol odpadli po drugiej porażce w fazie grupowej, Kinga Kołosińska i Katarzyna Kociołek po przegranej w drugiej rundzie z faworyzowanymi Brazylijkami – Agathą Bednarczuk i Eduardą Santos, zaś Mariusz Prudel i Jakub Szałankiewicz zakończyli zmagania na pierwszej rundzie i zajęli 17. miejsce. Co najmniej 9. lokatę zajmą na pewno Fijałek i Bryl oraz Kantor i Łosiak. Oba te duety w tym sezonie niżej niż w dziewiątce nie kończyły zmagań w turniejach World Tour. Co więcej – jeśli w Warszawie wygrają swoje sobotnie mecze, wówczas spotkają się w ćwierćfinale. Jednak wcześniej Fijałek i Bryl muszą pokonać Czechów – Ondreja Perusica i Davida Schweinera, którzy w fazie grupowej niespodziewanie wygrali z… Kantorem i Łosiakiem. Na drodze liderów rankingu World Tour stanie za to rosyjski duet Stojanowski/Wieliczko.

Piątkowe zmagania w Warsaw World Tour 2018 rozpoczęły się od porannego meczu Jagody Gruszczyńskiej i Aleksandry Gromadowskiej. Po tym jak w czwartek uległy one silnemu brazylijskiemu duetowi – Maria Antonelli/Carol, swój drugi mecz grupowy rozegrały w piątek ze szwajcarską parą – Heidrich/Verge-Depre. Tego spotkania nie zdołały również wygrać nawet seta i uległy im 0:2 (16:21, 16:21).

– Nie wiem czego zabrakło w naszej grze, też nie można powiedzieć, że my nawet grając dobre spotkanie wygramy z zespołami, które grają tutaj w turnieju głównym. Nie zagrałyśmy może naszej najlepszej siatkówki, ale czwartkowy pierwszy set i dzisiejsza gra momentami pokazały, że możemy walczyć – podbijamy dużo piłek, problem jest trochę ze skończeniem pierwszej swojej piłki i to zaważyło może na dzisiejszej przegranej. Musimy przede wszystkim przestać skupiać się na przeciwnikach i pozostać skupionym wyłącznie na sobie. To jest sport i czasem trzeba trochę szczęścia. Dzisiejsze spotkanie pokazało, że może nam brakuje trochę boiskowego szczęścia. Nie możemy mówić, że przeciwnik jest lepszy, to my musimy grać swoją siatkówką, bo nawet jeśli przegram to z podniesioną głową, bo mój czas jeszcze przyjdzie – mówi Jagoda Gruszczyńska.

– Uważam, że poprawiłyśmy niektóre elementy po czwartkowym spotkaniu, szczególnie sideout.
Miałam trochę problemów, bo serwowały na mnie. Szczerze mówiąc po pierwszym secie opadłam z sił i dlatego trochę potem wyglądało jakbyśmy grały może z pomysłem, ale bez mocy, a tak nie da się w plażówce – mówi Aleksandra Gromadowska.
W złych humorach stadion główny opuszczali także Maciej Rudol i Kacper Kujawiak, którzy ulegli w dwóch setach norweskiemu duetowi Mol/Sorum i tak jak koleżanki nie wygrali ani jednego meczu w grupie.

Mariusz Prudel i Jakub Szałankiewicz kończą turniej World Tour Warsaw 2018 na 17. miejscu po porażce ze zwycięzcami ostatniego turnieju w Ostrawie – hiszpańską parą Pablo Herrera i Adrian Gavira. Polacy tylko w drugim secie mieli szansę na nawiązanie walki z rywalami z Półwyspu Iberyjskiego. Nie byli jednak zadowoleni ze swojej gry, a do tego nie sprzyjał im wiatr który wzmagał się na głównym stadionie. – Wszystko zależało po której stronie siatki byliśmy. Raz było dobrze, a po kolejnych siedmiu punktach, po których następuje zmiana stron, znów trzeba było się namęczyć – mówi Prudel. – Zagraliśmy bardzo źle i nie wypełniliśmy taktycznych rad trenera. Chodziło o mocne odrzucenie rywali zagrywką od siatki, ale ten wiatr nam w tym przeszkadzał. Nie pokazaliśmy tego, co potrafimy. Na pewno będziemy starali się coś zmienić w swojej grze – tłumaczy Szałankiewicz. – Trochę pech, że trafiliśmy na zwycięzców poprzedniego turnieju. Jednak światowa czołówka w rywalizacji mężczyzn tak się zmieniła, że można do niej zaliczyć więcej niż 30 duetów, więc drobne szczegóły decydują o zwycięstwie – tłumaczy Prudel.

Emocje towarzyszyły spotkaniom polskich duetów, które wciąż pozostają w rywalizacji podczas World Tour Warsaw 2018. Grzegorz Fijałek i Michał Bryl w pierwszej rundzie po zaciętym meczu pokonali Holendrów – parę Varenhorst/Bouter i awansowali do najlepszej szesnastki zmagań. Było to czwarte spotkanie Polaków z tą parą w obecnym sezonie i trzeci tie-break w trzecim meczu w Warszawie! Już pierwszy set mógł zwiastować, że walki nie zabraknie. Zakończył się bowiem rywalizacją na przewagi, ale na korzyść pary Varenhorst/Bouter. Później górą byli Polacy. – Wola walki była kluczem do tego zwycięstwa i chęć pokazania, że umiemy wygrywać po tym czwartkowym przegranym meczu z Brazylijczykami, który był małym wypadkiem przy pracy – powiedział Michał Bryl, który wraz ze swoim partnerem stają się ekspertami od meczów rozstrzyganych w tie-breakach. – To staje się już trochę męczące, bo za dużo tych setów gramy. Musimy dopiąć ten pierwszy set, bo okazuje się, że ta koncentracja w pierwszym secie trochę nam ucieka i potem musimy gonić – mówi Bryl.

– Za nami walka na całego! Graliśmy z nimi już czwarty raz w tym roku i czwarty raz wygraliśmy. Nie są łatwym przeciwnikiem, gdy mam taką ścianę przed sobą, ale daliśmy radę. Szkoda tego pierwszego seta, bo na początku mieliśmy wszystko pod kontrolą, potem uciekli nam, a w końcówce dwa głupie błędy i się musieliśmy męczyć. Ale to jest nasz standard, gramy już chyba ósmego tie-breaka, fajnie, że wygrywamy, bo to nas wzmacnia. Wychodzimy pewni siebie, bo to co wypracowaliśmy w treningach przekładamy na mecz. Gramy dobrze taktycznie, a to jest najważniejsze w tie-breakach, bo tam taktyka i głowa decydują o zwycięstwie – mówi Fijałek.

Kantor i Łosiak także byli bliscy doprowadzenia do tie-breaka. Ostatecznie w pierwszej rundzie pokonali litewski duet Lukas Kazdailis/Arnas Rumsevicius 2:0 (21:16, 23:21). Z litewską parą Kantor i Łosiak mierzyli się po raz pierwszy, a ci mogli zaskoczyć naszych reprezentantów. Już w pierwszym secie rywale potrafili zaskoczyć swoimi zagraniami, ale to w drugiej partii Kazdailis i Rumsevicius byli bliscy doprowadzenia do tie-breaka. Polacy tracili do nich już trzy oczka, ale zdołali wygrać na przewagi i całe spotkanie 2:0. – Nie ma się co oszukiwać. Na razie za dobrze nie gramy. Czasami lepiej jednak wygrywać grając słabiej niż po dobrej grze godzić się z porażką. Mam nadzieję, że w końcu nasza gra będzie wyglądała lepiej, bo nie możemy dłużej pozwolić sobie na taką dyspozycję i oby to się zmieniło już w sobotę w meczu drugiej rundy. Przeciwko Litwinom zagraliśmy bardzo nerwowy mecz. Zaczęliśmy pewnie mają 4-5 punktów przewagi, a później wkradły się niepotrzebne nerwy i rywale nas dogonili. W końcówce drugiego seta pokazaliśmy swoją wyższość – mówi Łosiak. – Może w rankingu Litwini nie są sklasyfikowani najwyżej, ale w siatkówce plażowej istotne są warunki. Bardzo dużo zależy od dyspozycji dnia. Cały czas trzeba być przygotowanym na wszystko nawet nie będąc w idealnej dyspozycji – dodaje Kantor.

Tak też było w ich przypadku. Od poniedziałku Bartosz Łosiak walczy bowiem z problemami żołądkowymi i nie czuje się najlepiej. – Ciężko się gra, brakuje sił, a każdy ruch na boisku sprawia, że mam wrażenie jakby moje ciało było gdzieś obok – mówi Łosiak. W związku z tym większy ciężar gry musi wziąć na siebie jego boiskowy partner. – Taka jest plażówka i jeśli któryś z nas słabiej się czuje, to drugi w bloku czy na zagrywce musi wziąć na siebie większy ciężar gry. Mamy nadzieję, że wyjdziemy z tego turnieju obronną ręką – mówi Kantor.

W piątek o godz. 9.30 zagrają w drugiej rundzie z rosyjskim duetem Stojanowski/Weliczko. Ten mecz zostanie rozegrany na stadionie głównym na obiektach Monta Beach Volley Club. Równolegle na boisku numer 2 będzie się toczyło spotkanie Fijałka i Bryla z Czechami – parą Perusic/Schweiner.

Wyniki polskich par w piątkowych meczach
Turniej główny kobiet
Grupa C:
Jagoda Gruszczyńska/Aleksandra Gromadowska – Joana Heidrich/Anouk Verge-Depre 0:2 (16:21, 16:21)
1. runda:
Kinga Kołosińska/Katarzyna Kociołek (Polska) – Anniina Parkkinen/Taru Lahti-Liukkonen (Finlandia) 2:1 (18:21, 21:17, 15:13)

Turniej główny mężczyzn
Grupa D:
Maciej Rudol/Kacper Kujawiak – Anders Berntsen Mol/Christian Sandlie Sorum 0:2 (16:21, 17:21)
1. runda:
Piotr Kantor/Bartosz Łosiak (Polska) – Lukas Kazdailis/Arnas Rumsevicius (Litwa) 2:0 (21:16, 23:21);
Mariusz Prudel/Jakub Szałankiewicz – Pablo Herrera/Adrian Gavira (Hiszpania) 0:2 (14:21, 19:21)
Grzegorz Fijałek/Michał Bryl (Polska) – Varenhorst/Bouter (Holandia) 2:1 (24:26, 21:10, 15:12

źródło: materiały prasowe

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.